Za grzechy korporacyjne
Sektorem publicznym w IBM Polska nie rządzi już Marcin Figiel, lecz tymczasowy p.o. dyrektora. To intrygująca zmiana: nie tak dawno odszedł z IBM Sylwester Grzebień, teraz jego następca.
Za co można wylecieć z korporacji? Można nie przygotować sensownego planu sprzedaży i tym samym nic nie sprzedać w publicu w pierwszym kwartale. Można też nie być “urodzonym” liderem albo być zbyt wyrazistym. A już chyba korporacje za największy grzech uważają zbytnie spoufalanie się z klientami i wprowadzanie na siłę dodatkowych partnerów do konsorcjów.
Czy tak było w przypadku Marcina Figla – nie wiemy. Mówi się, że wyleciał za całokształt. A jak było naprawdę, korporacja milczy jak ksiądz w konfesjonale.
26 marca 2010 o godz. 19:48
Czasy są trudne i liderom również nie wiedzie się najlepiej. Potrzeba nowych idei jak nigdy przed tym, a i tak sprawy mogą potoczyć się tam gdzie zwykle…, szkoda.
26 marca 2010 o godz. 22:38
Korporacja kaze tez za utracone szanse a taka bylo spartolone przez Big Blue wsadzenie “swojego” dyrektora informatyki w pewnym ministerstwie. Wszyscy wiedzieli ze protegowany to karierowicz, cymbal i intrygant, tylko nie w BB …
30 marca 2010 o godz. 08:54
Sam się dziwiłem jak to się stało?
Żadnych koncepcji, brak aktywności.
Przecież ciągle nie można sprzedawać mainframów?
30 marca 2010 o godz. 20:33
to są też skutki micromanagementu ze strony regionu i wycięcia większości tubylców którzy wykazywali jakąś osobowość
zwłaszcza to jest szkodliwe u dużego niebieskiego, gdzie w regionie są raczej tacy bardziej lumpen-managerowie
na korzyść tej teorii świadczy też dobra kondycja GBSów, którzy ciągle stanowią firmę w firmie
30 marca 2010 o godz. 20:38
poprzedni wpis dotyczy oczywiście uwag Obserwatora, a nie losów kol. MF
7 kwietnia 2010 o godz. 10:32
“Lumpen-managerowie”, piekne! Niestety tacy stanowia chyba wiekszosc w strukturach regionalnych dowolnego koncernu IT (a pewnie nie tylko IT)…