Nerwy kibica Filipiaka
Prezes Comarchu i Cracovii w jednej osobie miał trudne ostatnie tygodnie. Zaczęło się od burd, wulgarnych napisów i zabójstwa kibica po derbach Krakowa, a skończyło na karach finansowych i groźbie procesu z innym biznesmenem-kibiciem Krzysztofem Klickim, właścicielem kieleckiego Kolportera.
W weekend upokarzająca klęska w starciu z Legią w Warszawie. W dzisiejszej Rzeczpospolitej Janusz Filipiak przyznaje samokrytycznie: “Oczywiście, że daję się ponieść emocjom. Chcę, żeby Cracovia była jak Comarch, najlepsza w swojej branży. Chodzę na mecze rezerw, juniorów. Ale gdy emocje opadają, kieruję się rozumem, a nie sercem. Żona ma do mnie pretensje, pyta: po co to kupiłeś, przecież widzę, jak cię to wykańcza”. Mam wielu wrogów, jestem atakowany, ale trudno. Nie wycofam się z futbolu.”
Panie Prezesie, gratulujemy konsekwencji! Martwimy się tylko, by w przypływie desperacji nie pomylił Pan priorytetów. Bo jeśli zamiast przekształcania Cracovii na podobieństwo Comarchu, zrobi z Comarchu podobieństwo Cracovii to my jeszcze tego samego dnia zamykamy bloga.
22 marca 2006 o godz. 17:23
Mimo sztamy jaka laczy Polonie i Cracovie jakos trudnomi uwierzyc w cudowna moc nawrocenia pilkarstwa na model biznesowy ComArchu